No i jestem bez leków. Że niby miałabym być bez nich cały czas i pozostać tylko w terapii? Nie ma takiej opcji.
To, jak się teraz czuję jest ciężkie do opisania. Coś jakby wkurw na cały świat albo na coś, co mi się aktualnie napatoczy (pies, mąż, brudne naczynia), jednocześnie rozpacz, do tego głosy w mojej głowie mówiące mi, że jestem nikim i nigdy nic nie osiągnę no i do tego na dokładkę chęć przestania istnieć. A to wszystko na raz. Ewentualnie z chwilową przerwą na siku.
Do tego objawy fizyczne – zawroty głowy, apatia, pochłanianie jedzenia.
Takie tam.