Mamy psa. Ja i pies. Ha! dawna, młodsza Ja by mnie wyśmiała, dlaczego nie mam kota.
Mimo wszystko brakuje mi odwagi. Odwagi, by mówić śmiało i głośno o chorobie i jej aspektach. Odwagi, by promować tą stronę. Podziwiam ludzi, którzy mają w sobie tyle siły, by mówić na głos. Niby staram się, niby coś tam bąknę pod nosem, ale… Wiesz, czytelniku, czasem myślę, że nie jestem na tyle ważna, aby to kogokolwiek miało obchodzić. To tak, jakby tylko celebryci i influencerzy mieli prawo do tego rodzaju 'coming-outu’.
To wszystko to też objaw choroby. JA nie jestem ważna, JA jestem malutka, MOJE czyny są za małe, za słabe. JA jestem słaba. To myślenie rozwala całą moją rzeczywistość, pracę i rodzinę. Bycie słabym jest złe, tylko jeśli jesteś silny i pewny siebie to się liczysz. I dziś okazało się, że jestem perfekcjonistką. Ta toksyczna relacja mnie z samą sobą sprawia, że jestem dumna, gdy ktoś tak o mnie powie, jak paw prężę pierś i mówię „Tak, to ja!”. Ale w środku mnie nie cierpię tego. Nie cierpię, gdy coś musi być tak, jak ja postanowię, jak zaplanuję i jak chcę, bo wystarczy małe odstępstwo i już jest beznadziejnie, do dupy i mogiła. Niezbyt logicznie to brzmi? No właśnie.
Lubię i nie lubię siebie jednocześnie.