Zmniejszam tabletki. I to tak, aby już za chwilę nie brać żadnych. To ekscytujące, bardziej niż sądziłam, że będzie.
Może mój mózg nauczył się chwytać serotoninę we właściwy sposób, liczę na to. Oby tak pozostało.
Czytałam moją historię choroby oraz przez przypadek oglądałam zdjęcia z tego okresu i czuję, że… chyba wracam do siebie. Do innej siebie, oczywiście. Ale do siebie, które jest świadome, pełne uwagi na swoje emocje i otoczenie. Nieśmiało mogę powiedzieć, że to „dobre ja”.
Mam wrażenie, że cały okres choroby, 4 lata, jest jakby za mgłą. Jasne, wiem co się działo itd., ale to wszystko było jakby taką długą kąpielą, z której dopiero teraz wychodzę. Miejscami czułam, że to nigdy nie nastąpi i nie doczekam tego momentu.
A jednak jestem.
„Jak podjąć przerwane wątki życia? Jak powrócić, kiedy w głębi serca zaczynasz czuć, że powrót nie jest możliwy?”…
…a ja dodam: „Na szczęście”.