Przemyślenia

Przemyślenia wakacyjne. Lubię jesień. Jesień, która jest ciepła (a przynajmniej bez deszczu) i kolorowa. Ale lubię ją, gdy jest co najmniej we wrześniu, a nie podczas wakacji. Wtedy odechciewa się wszystkiego – tylko zostać w domu, pod kołdrą, zasłonić okna i jeść chipsy.

Myśl o tym, że nadchodzi jesień sprawiła, że pomyślałam o chorobie. W październiku minie rok z depresją. Niby zdrowieję, w kalendarzu jest więcej „1” niż „0” oraz „-1” (skala samopoczucia), ale jakoś w ogólnym rozrachunku tego nie czuję. Ostatnio często śni mi się moje liceum, gimnazjum i studia (nie zapisuję tu snów, bo ostatnio często je zapominam). Pani psycholog pewnie powiedziałaby, że to przez to, że czułam się ważna, zauważona i bardziej szczęśliwa. Zapewne tak jest. Ja jednak czuję, że te czasy przypominają mi się, bo wtedy było więcej ludzi w moim życiu, więcej się działo i – może – dzięki temu było mi łatwiej zepchnąć własne, ciężkie emocje na bok. Nie pamiętam bym wtedy miała tak długi czas, gdy źle się czułam sama ze sobą, jak jest obecnie. A może tak mi się wydaje, bo mam tendencję do wypierania złych wspomnień. Trochę, po kryjomu, tęsknię za czasem sprzed terapii. Mniej świadoma egzystencja, mniejsza świadomość swoich emocji… Brzmi niedorzecznie, bo przecież teraz przepracowuję te tematy i rozumiem, że niedobrze jest tłumić swoje emocje. Ale… było łatwiej. Wszystko, co złe spychałam na krańce swojego umysłu i szłam dalej. Taka forma samoobrony.

Cóż. Chyba przede mną jeden z cięższych momentów terapii – pierwsza rocznica (oby ostatnia) i czas refleksji. Autorefleksji.

Kategorie