Śniło mi się, że Ania brała ślub, a wesele miało się odbyć w domu na Orzeszkowej.
Nie każdy dzień jest zły i nie chcę pisać tylko o nich. Wczoraj na przykład był dzień wcale piękny. Pojechałam do ZOO, widziałam same wspaniałości: lemury grzejące brzuszki na słońcu, karmiłam liśćmi sarenkę (wydaje mi się, że rozróżniam już tą, która do mnie najczęściej podchodzi), kunę, manula!, którego widziałam pierwszy raz i był absolutnie fantastyczny, całą rodzinkę myszojeleni, która akurat jadła drugie śniadanie, trafiłam na karmienie i tresurę kotików oraz oczywiście wygłaskałam mojego ukochanego baranka Alinsona. ZOO daje mi bardzo dużo. Przez długie spacery uspokajam myśli, a przez widok wszechobecnych zwierząt łapię każdą mikrocząstkę serotoniny jaka jest w moim ciele.
Zaczęliśmy wieczorami wyliczać (minimum 3) rzeczy, które nam się w danym dniu podobały. Bardzo dobre ćwiczenie, nawet gdy mam gorszy dzień potrafię coś znaleźć, co mnie bardzo dziwi – że jednak ten dzień nie był „aż tak” zły. To może być najmniejsza sprawa – to, że ktoś przepuścił mnie na pasach, herbata, która mi smakowała czy dobry film lub trening. O, nawet gdy nie chce mi się ćwiczyć to jednak robię trening, lekko na odwal, ale go wykonuję, z czego jestem bardzo dumna.
W każdym razie – nie zawsze jest tak źle, jak mi się wydaje.